Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/861

Ta strona została przepisana.

naprzód odzież, potem myśliwi i ich liczba, żartuj, żartuj przyjacielu.
— Najjaśniejszy panie...
— Zrobię ci uwagę, że nie jesteś pobłażającym mój synu: Bearn nie jest tak wielkim jak Francya; tam, król z dwustoma myśliwemi udaje się na łowy, ja zaś jak widzisz, wyjeżdżam z dwunastoma.
— Tak, Najjaśniejszy panie.
— Lecz — mówił dalej Henryk — myślisz, że przesadzam, słuchaj więc; tutaj, co rzadko tam się przytrafia, szlachta dowiedziawszy się, że jadę na łowy, opuszcza domy i zamki, łączy się ze mną i piękny niekiedy składa orszak.
— Przekonasz się, Najjaśniejszy panie, że nie będę miał szczęścia być przytomnym podobnej uroczystości — rzekł Chicot.
— Kto to wie?... — odpowiedział Henryk z uśmiechem.
Następnie, kiedy minęli Nérac, po pół godzinnej drodze, Henryk rzekł do Chicota.
— Patrz, Chicot, jeżeli się nie mylę, patrz.
— Na co?... — zapytał Chicot.
— Patrz ku Moiras, zdaje mi się, że jezdnych spostrzegam.
Chicot wspiął się na strzemionach.