Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/864

Ta strona została przepisana.

Chicot zapytał siebie, z którego ze dwóch śmiać się należało, czy z pana uszczęśliwionego, że sługę rozśmieszył, czy ze sługi tak trudnego do wesołości.
Wszystko jednak dla Chicota było tajemnicą.
Z drugiej strony Garonny, o pół mili od rzeki, trzystu jezdnych, ukrytych w lesie jodłowym, okazało się oczom Chicota.
— Najjaśniejszy panie — rzekł cicho do Henryka — czy ci ludzie nie mają zamiaru stawić oporu łowom zamierzonym.
— Bynajmniej, mylisz się mój drogi; ci ludzie przybywający z Puymirol są mojemi przyjaciółmi.
— Ale Najjaśniejszy panie, większy będziesz miał orszak, niż drzew jest w lesie.
— Mój kochany — odpowiedział Henryk — sądzę, że wieść o twojem przybyciu rozeszła się po kraju i ze wszystkich stron przybywają ciekawi, aby uczcić posła króla francuzkiego.
Chicot za nadto miał dowcipu, aby nie poznać, że od niejakiego czasu żartowano z niego.
Zasępił się nieco, ale nie obraził.
Zanocowano w Mornay, gdzie szlachta z okolicy jakby uprzedzona, że król Nawarry będzie przejeżdżał, ofiarowała wieczerzę, w której