Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/865

Ta strona została przepisana.

Chicot z zadowoleniem przyjął udział, tembardziej, że przez całą drogę dla tak drobnej rzeczy jak obiad, nie zatrzymywano się i od Nérac nic nie jedzono.
Dla Henryka przeznaczono najpiękniejszy dom w mieście.
— Kiedy zaczniemy łowy?... — zapytał Chicot Henryka, kiedy ten się rozbierał.
— Jeszcześmy nie przybyli na stanowisko mój kochany Chicot — odpowiedział Henryk.
— A kiedyż przybędziemy, Najjaśniejszy panie?
— Jak żeś ciekawy!
— Bynajmniej, ale każdy pragnie wiedzieć gdzie idzie.
— Jutro się dowiesz, mój drogi. Tymczasem. połóż się po lewej mojej stronie, patrzaj jak Mornay już chrapie.
— Niespokojniej śpi jak wczoraj.
— Prawda, ale on mówić nie lubi; na łowach widzieć go trzeba, jutro zobaczysz...
Zaledwie dzień zaświtał, gdy tentent koni obudził króla i Chicota.
Stary szlachcic, który sam chciał usłużyć królowi, przyniósł mu grzankę i wino grzane na śniadanie.