Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/870

Ta strona została przepisana.

się stracimy tysiąc ludzi, to jest połowę sił naszych. Poświęćmy raczej pięciuset ludzi i weźmy Cahors.
— Jakto, Najjaśniejszy panie? — zapytał Mornay.
— Mój przyjacielu, pójdziemy prosto ku tej bramie, która najbliższa. Znajdziemy fosę, zapchamy ją faszyną, zostawimy dwieście ludzi na placu, ale dostaniemy się do bramy.
— A. potem co, Najjaśniejszy panie?...
— Potem bramę wysadzimy i Cahors nasze.
Chicot z trwogą spojrzał na Henryka.
— Tak — rzekł do siebie — tchórz i samochwalca, prawdziwy gaskończyk, myśli, że to tak łatwo.
W tym samym czasie, Henryk jakby słyszał mowę Chicota, dodał:
— Nie traćmy czasu, panowie, zupa ostygnie. Kto mnie kocha, ten pójdzie za mną.
Chicot zbliżył się do Mornaya, z którym przez całą drogę nie miał czasu pomówić.
— Powiedz mi, panie hrabio — rzekł mu do ucha — czy macie ochotę wszyscy wyginąć?
— Król tak chce i wole jego trzeba wykonać.
— Ale król zginie.
— Silną ma zbroję.