Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/894

Ta strona została przepisana.

Tym wyrazom towarzyszył uśmiech, który odbił się na wszystkich ustach.
— Jakiemuż szczęśliwemu wpływowi, mój synu — zapytała Katarzyna, ze źle ukrytym niepokojem — winieneś polepszenie zdrowia twojego?
— Winienem to temu, że się uśmiałem serdecznie — odpowiedział król.
Wszyscy spojrzeli po sobie, jakby król nadzwyczajnego coś powiedział.
— Dużo się śmiałeś, mój synu — rzekła Katarzyna z przyciskiem — to znaczy żeś szczęśliwy.
— Tak właśnie, śmiałem się.
— I cóż było powodem tej wesołości?
— Muszę ci powiedzieć, moja matko, że wczoraj byłem w lasku Vincennes.
— Wiem o tem.
— Wiesz?
— Wszak wiesz, że cokolwiek ciebie dotyczy i mnie obchodzi.
— Otóż, jak powiadam, jeździłem do lasku Vincennes, a kiedy wracałem, ludzie moi dostrzegli zdaleka wojsko nieprzyjacielskie.
— Blisko domu pani de Montpensier?... — zapytała Ludwika de Vaudemont.