Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/953

Ta strona została przepisana.

— Otóż nowa niedorzeczność — pomruknęła z niecierpliwością. Pozostań pan czem jesteś i powiedz co myślisz, abym nie żałowała, że tu przyszłam.
Ernauton padł na kolana.
— Powiedz pani, że wszystko nie jest żartem, a wtedy, zdołam ci odpowiedzieć.
— Dobrze, oto moje zamiary co do pana — rzekła odpychając Ernautona i poprawiając fałdy sukni — podobasz mi się, ale nie znam cię jeszcze. Nie zwykłam opierać się moim fantazyom, ale nie chcę błędów popełniać. Gdybyśmy byli równi, przyjmowałabym cię u siebie, nie objawiając zamiarów. Teraz wiesz czego żądam. Stań się mnie godnym.
Ernauton chciał mówić.
— Tylko bez uniesień, panie de Carmainges, proszę. Być może, że twoje nazwisko podobało się mojemu uchu; być może, że moje uczucie jest kaprysem, który wkrótce przeminie. Jednak nie myśl abym wierzyła w doskonałość i nie rozpaczaj. Nie cierpię ludzi doskonałych. Lubię ludzi z poświęceniem i tego mi dosyć. Pamiętaj o tem mój piękny rycerzu.
Ernauton rozum stracił: ta dumna mowa, te poruszenia pełne rozkoszy, ta rozkazująca wyż-