Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/129

Ta strona została przepisana.

książę Gwizyusz — czy rozporządzenia moje podobają się Waszej królewskiej mości, w razie, jeżeli sam zacznę działać?
— Doskonale, Henryku, przykładasz mi nóż do gardła; lecz nie sądź, że ci się poddam, czyż nie jestem królem?
— Nie, jeszcze nie, Najjaśniejszy panie; lecz jeśli zechcesz, jutro możesz nim zostać:
— Tak... a więc — mówił Karol IX-ty — mam pozwolić, żeby zamordowano króla Nawarry, księcia Kondeusza... u mnie w Luwrze... co?
Potem głosem stłumionym dodał:
— Za Luwrem, to co innego.
— Najjaśniejszy panie — odrzekł książę — dziś wieczorem pójdą oni na hulankę z księciem d’Alençon.
— Tavannes — zawołał król, doskonale udając zagniewanego — czego drażnisz psa? Pójdź tu, Akteon.
I Karol IX, nie słuchając więcej, wyszedł z pokoju, pozostawiwszy w zadziwieniu księcia i Tavannesa.
Tymczasem zupełnie inna scena odbywała się w pokojach Katarzyny, która, skinąwszy księciu Gwizyuszowi ażeby nie ustępował, wróciła do siebie i zastała osoby, zwykle zbierające się u niej wieczorami.