Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/375

Ta strona została przepisana.



Dwoje zranionych.

Luiza wcale nie pojmowała odbywającej się sceny. Odgadywała tylko że ocaliła życie osobie drogiej dla Cirilla. Widząc poczciwego doktora blednącego pod ciężarem doznanego wzruszenia, nalała szklankę zimnej wody i podała mu. On ją wypróżnił do połowy.
— A teraz nie traćmy chwili czasu, powiedział podnosząc się Cirillo. Gdzie on jest?
— Tam, odrzekła Luiza, wskazując koniec korytarza.
Cirillo chciał pójść wskazaną drogą, Luiza go zatrzymała.
— Ale... powiedziała z wahaniem.
— Ale? powtórzył Cirillo.
— Posłuchaj mnie, a przedewszystkiem nie obwiniaj mój przyjacielu, powiedziała pieszczotliwym głosem opierając obiedwie ręce na jego ramionach.
— Słucham, odrzekł uśmiechając się Cirillo; on nie kona jeszcze wszak prawda?
— Nie, Bogu dzięki! sądzę nawet że jest tak dobrze, jak tylko może być człowiek w jego położeniu; przynajmniej tak było kiedy go przed dwoma godzinami opuszczałam. Oto co chciałam ci powie-