Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/130

Ta strona została przepisana.

się do Alkazaru królewskiego, i skryjesz w pierwszy dziedziniec; ocieniony wspaniałemi drzewami, gdzie w pośrodku słoi urna marmurowa z lwiemi głowami; ujrzysz okna z firankami purpurowemi, jest to moje zwykłe mieszkanie, jakie zajmuję odwiedzając brała. O północy, przybądź pod te okna; wtedy będę wiedział podług przyjęcia króla don Pedro, czego się mam lękać, albo spodziewać. Rozmówię się z tobą, jeżeli będę mógł mówić, jeżeli zaś nie, rzucę ci bilet; który ci powie, co czynić należy. Przysięgnij mi tylko wykonać bezzwłocznie to, co ci powiem, lub co ci napiszę.
— Na moją duszę! panie, przysięgam ci, rzekł Agenor, że twoja wola co do słowa się uzupełni.
— To dobrze! rzekł don Fryderyk, otóż jestem spokojniejszy. Biedny Fernand!
— Panie, rzecze Mothril, ukazując się na progu, namiotu. Wasza Książęca Mość, czy raczy sobie przypomniéć, że téj nocy nie zrobiliśmy i połowy naszéj drogi? Jeżeli rycerz poleci odjazd, przybędziemy w trzech, lub trzech godzinach pod cień znajomego lasu, w którymbyśmy się zatrzymali i skwar dzienny łatwiéj przenieśli.
— Jedzmy, rzekł don Fryderyk, nic mnie tu więcéj nie zatrzymuje; kiedy straciłem nadzieję ujrzenia Fernanda.
I karawana w dalszą udała się drogę, ale nie bez częstokrotnych odwracań oczu wielkiego mistrza i