Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/176

Ta strona została przepisana.

Don Pedro, prawie wściekał się od złości, lecz powściągnął się jednak.
— Dobrze, będziesz miał godzinę, rzekł, idź.
Wszyscy obecni téj scenie zlodowacieli z bojaźni. Oczy króla były w ogniu, lecz i don Fryderyka ciskały błyskawice.
— Bądź golów za godzinę, wołał don Pedro w chwili gdy wychodził z pokoju.
— Bądź spokojny, umrę zawsze zawcześnie dla ciebie, gdyż jestem niewinny odpowiedział Wielki mistrz.
Został godzinę zamknięty u siebie, nawet nikt nie zbliżył się do niego, sam tylko z Bogiem, gdy godzina upłynęła; a katy nieukazali się, wszedł do galeryi i zawołał:
— Każesz mi czekać, królu don Pedro? godzina przeszła.
Katy weszli.
— Jakąż śmiercią mam ginąć? spytał książę.
Jeden z katów dobył miecza.
Fryderyk obejrzał miecz, przesuwając palcem po ostrzu.
— Bierz ten rzecze, dobywając swój miecz z pochwy, on lepiéj tnie.
Kat wziął miecz.
— Kiedy będziesz gotów Wielki Mistrzu? spytał.
Fryderyk dał znak żołnierzowi, aby chwilę zaczekał, poczém zbliżając się do stołu, napisał kilka słów