Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/185

Ta strona została przepisana.

kolana, i dwie wielkie łzy smutne, spadły na jego policzki. Chciał wziąść głowę aby jéj oddać ostatnią przysługę, i wtenczas spostrzegł, iż zęby nieszczęśliwego Wielkiego Mistrza obejmowały pargamin. Otworzył je sztyletem, rozwinął pargamin i chciwie wyczytał, co następuje:
„Przyjacielu, nasze przeczucia smutne, nie omyliły nas, mój brat mnie zabija. Uprzedź królowę donnę Blankę, ona także jest zagrożoną, ty znasz moją tajemnicę, zachowaj moją pamięć.”
Tak, panie, rzecze rycerz, tak, wykonam religijnie twoją ostatnią wolę. Lecz jak ztąd wyjść?... Nie wiem jak tu wszedłem... Głowę tracę; nie mam pamięci, a moja ręka tak drży, że nie mogę schować sztyletu, wypadnie mi.
Rycerz podniósł się blady, drżący, i prawie nieprzytomny, szedł nic nie widząc, uderzał się o kolumny marmurowe wyciągając swe ręce, jak pijak aby sobie nie uszkodzić czoła. Nakoniec, znalazł się w przepysznym ogrodzie, zasadzonym pomarańczami, granatami i laurami róż. Wodotryski podobne do srebrnych wodospadów iskrzyły się w porfirowych naczyniach. Przybiegł do jednego wodotrysku, i pił z chciwością; ochłodził czoło maczając go w zimnéj wodzie, aby tym sposobem rozpoznać gdzie się znajduje. W tem spostrzegł słabe światło pomiędzy drzewami, co zwróciło jego uwagę, i było mu przewodnikiem. Pobiegł tam; postać biała oparta na ozdobnym