Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/196

Ta strona została przepisana.

strasznie przewraca białemi oczyma, jakby w połowie już siedział w piekle, do którego jest przeznaczony. Niech pan odmówi in manus, i ochrzci tego niedowiarka.
— Jakaż z tego będzie korzyść?
— Jedyna jaka nas w téj okoliczności zajmować może, zabijemy jego ciało, lecz zbawienny duszę.
Rycerz nie zrozumiał jeszcze dobrze środka jakiego chciał użyć Musaron; jednakowoż miał wielkie zaufanie w jego pomysłach, które już kilka razy miał sposobność oceniać, przystał na jego żądanie i zaczął się modlić. Tymczasem Musaron, z równą spokojnością, jak gdyby szło o wygranie srebrnego kubka na wiejskiéj uroczystości, naciągnął kuszę, wycelował do Maura, i wkrótce dał się słyszeć świst przeraźliwy. Agenor niespuszczając z oka szyldwacha, widział jego turban pochylający się i ręce opadające. Żołniérz zgięty pod sobą, otworzył usta, jakby do wydania krzyku, lecz żaden głos nie wyszedł z jego gardła; zaduszony krwią i wstrzymany murem, przy którym był oparty, został prawie prosty i zupełnie nieporuszony.
Agenor obrócił się do Musarona, który z uśmiechem na ustach naciągał kuszę, z któréj wyrzucona strzała utkwiła w serce Maura.
— Widzisz, panie, rzecze Musaron, dwie otrzymałem korzyści: pierwsza, wysłałem tego niedowiarka do raju; druga, że mu krzyczeć nie pozwoliłem.