Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/253

Ta strona została przepisana.

żyd, a ja jestem za dobry chrześcijanin, aby zwolnić żyda mniéj od....
— A więc od czego? powtórzył Agenor.
— Najmniéj od... (kapitan sam się wachał przed liczbą, którą miał wypuścić z gęby, tak summa zdawała mu się ogromną) najmniéj od dziesięciu tysięcy talarów złotem. Ah! to prawda: słowo się rzekło, i to jest za nic, daję słowo honoru!
Nieznajomy uczynił znak niedostrzeżony przyzwolenia.
— Zgoda, rzecze Agenor, podając rękę Caverleyowi: summą i cena już postanowiona.
— Chwilę, chwilę, zawołał Caverley: za dziesięć tysięcy talarów złotem nie przyjmuję zaręczenia rycerza, trzeba by mi księcia na podobne zapewnienie, i jeszcze, i jeszcze, znałem dosyć którychbym nie przyjął.
— Wiarołomny! zawołał Mauléon, idąc prosto do Caverleya, i ręką dotykając miecza: więc mi nie ufasz.
— Nie, moje dziecię, odpowiedział Caverley, mylisz się: nie tobie ja niedowierzam, ale jemu. Wystaw sobie, że jeżeli wydobędzie się z moich szponów, czy zapłaci dziesięć tysięcy talarów złotem? nie, na piérwszym załamku zawróci się tyłem, i więcéj go niezobaczysz. Nie byłby on tak hojny w słowach, albo raczéj w znakach, bo widziałem jak je dawał, gdyby miał chęć płacić.
Pomimo obojętności, z jakiéj chełpił się nieznajo-