Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/446

Ta strona została przepisana.

— Czas obudzenia działalności naszych żołnierzy, odrzekł.
— To wcale nie źle! w istocie Konetablu, odpowiedział młodzieniec, gdyż przykro jest ludziom iść, nie wiedząc gdzie i dla kogo.
Bertrand uśmiechnął się. Agenor odpowiedział na jego myśl, i tém samém poświadczył.
— Nie o sobie tu mówisz, nie prawdaż? zapylał Bertrand, gdyż zawsze ciebie rycerzu piérwszego widziałem, jak mi się zdaje, idącego do attaku dla honoru naszego kraju.
— Oh! co do mnie, ja tylko pragnę walczyć.
To mówiąc, Agenor wspiął się na swoich strzemionach, jak gdyby chciał przebiedz wzrokiem góry otaczające widokrąg.
Bertrand nic nie odpowiedział, znał on dobrze wszystkich. Zadowlniony iż znalazł przewodnika, który go zapewnił, iż najkrótszą drogą do Burgos trzeba się było udać przez Calahorrę, małe miasto odległe o sześć mil zaledwie.
— Pospieszajmy więc do Calahorry, rzekł Konetabl.
I dał ostrogę koniowi, tym przykładem zachęcając do pośpiechu.
Za nim wyruszył z strasznym hałasem szwadron pancerników, wpośród którego znajdował się Henryk de Transtamare.