Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/521

Ta strona została przepisana.

w górach, i gdzie jakby na rozweselenie tych czarownych zarośli, widzieć można było rozwijające się źródło przezroczyste jak lustro, stojące chwilę w swoim korycie, potém biegnące z szmerem pomiędzy kamienie. Agenor głowę oswobodził z ciężaru hełma, ugasił swoje, pragnienie w płynącéj krynicy, i spoczął, opierając się plecami o stary pień zielonego dębu.
Wkrótce, jak powiedzieliśmy, bohater starych baśni i gawęd romantycznych, oddał się słodkim myślom miłości, które prędko pogrążyły go tak głęboko, iż niespostrzeżenie marzenia zmieniły się w zachwycenie, a zachwycenie w sen.
W wieku Agenora nie ma snu bez marzeń, dla tego tżé zaledwie zasnął młodzieniec, marzył iż przybył do Segowii, że Król don Pedro rozkazał go okuć w kajdany, i wtrącić do ciasnego więzienia, z którego mógł spostrzegać piękną Aissę; lecz zaledwie przyjemne widziadło przyszło rozjaśnić ciemność jaskini, w tém Mothril przybiegł odpędzić ten pocieszający obraz, i że krwawa walka wszczęła się między nim a Maurem. W pośród owéj walki, i kiedy czuł go przewalającego, pęd konia dał się słyszéć oznajmiający niespodziewane przebycie zasiłku.
Odgłos tego pędu tak silnie jednoczył się z marzeniom, że zmysły Agenora obłąkały go, i dopiero przebudził się na piérwsze zawezwania przybywającego ku niemu.
— Panie! panie! wołał głos.