Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/672

Ta strona została przepisana.

wynaleźć. Oh twój wzrok mnie przestrasza, mój ojcze. Idę wynaleźć don Agenora de Mauléon. Zaprowadź mnie do niego.
— Do niewiernego! zawołał Mothril, którego twarz co raz bardziéj mieniąca się zaczęła sinieć.
— Tak, do niewiernego, gdyż nim jest...
Wtém ozwała się Marya.
— Otóż Król zbliża się do nas.
Maur natychmiast dał znak swoim niewolnikom; Aissa została odłączoną od Maryi Padilli.
— Zabiłeś go, zabiłeś, ach i ja niech nie żyję.
I wydobyła ze swojéj pochewki złotej małe ostrze, zakrzywione jak język żmii, z któréj trysnęła słoneczna błyskawica.
Mothril przybiegł do niéj... cała złość go ominęła, wszelka dzikość ustąpiła miejsca najboleśniejszéj obawie.
— Nie, nie, rzekł, on żyje, żyje.
— Któż mi to zapewni? rzekła młoda dziewica badając Maura, swoim ognistém wejrzeniem.
— Spytajże się Króla, czy uwierzysz Królowi?
— Uwierzę, tylko sam go zapytaj.
Don Pedro nadszedł.
Marya rzuciła się w jego objęcia.
— Najmiłościwszy panie, rzekł pośpiesznie Mothril, któremu głowa zdawała się rozstępować, czy prawda że Mauléon, ten Francuz, umarł?