Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/78

Ta strona została przepisana.

do Coimbry usłyszał jeden wyraz arabski wymówiony przez niego, wskutek którego udano się daléj:
— Dziękuję mojemu panu, że mi dał poznać nazwisko i godność rycerza, lecz wypadek wprzódy już dał mi go widziéć. Na nieszczęście obcy, podróżujący jak ja, a do tego z zarodu nieprzyjaznego, powinien nie dowierzać często wypadkom. Również wcale nie miałem względu na dworskość jaką powinienem był zachować dla pana Agenora wówczas gdy go napotkałem w górach.
— Ah! ah! rzekł Fryderyk z ciekawością, panowie jużeście się widzieli?
— Tak panie, odpowiedział Agenor po francuzku, i przyznaję że niegrzeczność pana Maura w odpowiedzi na proste zapytanie, jakie mu kazałem zadać przez mego germka prosząc o wskazanie drogi nieco mnie obraziła. Przyznam się, że my z tamtjé strony Pireneów jesteśmy uprzejmiejsi dla cudzoziemców.
— Panie, odpowiedział Mothril po hiszpańsku, mylisz się w tym względzie. Maurowie są jeszcze w Hiszpanji, to prawda, ale nie są już więcéj u siebie, i z téj tu strony Pireneów, wyjąwszy Grenady, Maurowie nie są niczem więcéj jak gośćmi Hiszpanów.
— Otóż, rzekł Musaron, który nieznacznie zbliżył się do stopni, teraz rozumie przecież po francuzku?
— Niech się ta chmura rozproszy między wami. Pan Mothril przyjaciel, minister mego pana króla Ka-