Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/804

Ta strona została przepisana.

— Piérwszy to raz, mówił daléj Anglik, widocznie się przekonałem, iż jeden człowiek stanowi wartość całego wojska. Wierzaj mi Konetablu. twoje tysiąc kilka set Bretonów są prawdziwą armiją, i sami mogą odbywać Kampaniją. O Święty Jerzy! gdybym ja był na twojém miejscu, i do tego bogaty, jak ty, nie wyszedłbym ztąd z niemi jak wielkim wodzem.
— Oto zacny człowiek, mówił do siebie Konetabl, wskazuje mi moją powinność... Tylko że nie przystoi, ażeby jeden człowiek, co ma takie same ciało i kości jak drudzy, kosztował tyle swój kraj, ile tysiąc kilka set walecznych i poczciwych chrześcijan.
Rządca bacznie uważał na wzrastające zamyślenie Konetabla.
— Tak, rzekł nagle Bertrand, czy sądzisz że okup Bretonów kosztować będzie tylko siedmdziesiąt tysięcy florinów.
— Jestem tego pewny Konetablu.
— I że jak summa będzie wyliczoną, Książę ich uwolni?
— Bez targu.
— Zaręczysz mi za to?
— Honorem i duszą, odrzekł rządca drzącz radości.
— Więc zgoda. Wprowadzę tu hrabiego de Laval, mojego współrodaka i przyjaciela. Niech także przyjdzie mój pisarz, ze wszystkiém co potrzeba do ułożenia ceduły w należytéj formie.