Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/857

Ta strona została przepisana.

Po wzajemném zwierzeniu się, Książę, Konetabl i Agenor rozmawiali z sobą o nastąpić mającéj wojnie.
— Widzisz Książę że jestem słowny na randez-vous, zmierzałem do Tolledy, jak mi to zaleciłeś w Bordeaux. Czy Książę rachujesz na Tolledę.
— Mam wiele nadziei, rzekł don Henryk, jeżeli Tolleda otworzy mi bramy swoje.
— To nie jest rzecz pewna, odpowiedział Konetabl. Od czasu jak podróżuję w tej sukni: to jest, od cztérech dni, więcéj wiém jak mogłem był dowiedziéć się przez cztéry lata. Tolledanie są za don Pedrem. Trzeba by ich oblężeć.
— Kochany Konetablu wystawić cię dla mnie na tyle niebezpieczeństw!
— M. Książę, trzymam się tylko jednego słowa. Obiecałem ci, że będziesz panować w Kastylli, i albo tak się stanie, albo ja umrę; przytém muszę się jeszcze czém więcéj zająć, gdyż zaledwie twojém trafném postępowaniem, uwolniłeś mnie w Bordeaux; w dziesięć dni potém widziałem się z Królem Karolem i przeszedłem granicę. Od ośmiu dni biegam w Hiszpanii po twoich śladach, gdyż mój brat Olivier i Bégue de Villaines, otrzymali wiadomość iż powracasz z Burgos dążąc do Tolledy.
— Prawda, przyszedłem i oczekuję pod Tolledą tych wielkich dowódców mojego wojska, przebrałem się pod Burgos.