Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/919

Ta strona została przepisana.

odważnie. Duguesclin zakomenderował szarżę swoim trzy tysiącom Bretonów, i tak na nich natarł, że połowę się zawróciło.
Była to druga rzeź: generałowie, starsizna, żołnierze, wszyscy byli zabici, ani jeden z nich nie ocalił się.
Duguesclin cały zgrzany ocierał twarz sobie, powracając na swoje miejsce, i ujrzał króla Henryka, który także powracał i pogoni, i podług rozkazu stawał w szeregu ze swémi.
— Wyśmienicie, rzekł Bertrand, dobrze się wiedzie i prawie samo. Nie straciliśmy jak tysiąc ludzi mniéj więcéj, a dwadzieścia pięć tysięcy Saracenów leży na ziemi: patrzcie jak piękne posłanie! Wszystko dobrze się wiedzie!
— Czy tylko tak potrwa! przydał Henryk.
— Przynajmniéj przyłożémy się do tego, odparł Konetabl. Patrzcie na Mauléona goniącego za trzecim korpusem Saracenów, dowodzonych przez Mothrila. Maur widział go, daje rozkaz żeby go otoczono, nawet jezdzcy już wyruszyli. Idzie na śmierć. Trębacze dajcie znak odwrotu.
Dziesięć trąb odezwało się, Agenor nadstawił ucha, i podobnie jakby wykonywał obroty w maneżu, zwrócił się na swoje stanowisko, pod gradem strzał, które jak młotki uderzały w jego żelazną zbroję.
— Teraz, rzekł Konetabl, moja straż przednia naciera na Hiszpanów; to są dobrzy żołnierze, z niemi to nie tak łatwo. Trzeba się tu rozdzielić na trzy kor-