Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1064

Ta strona została przepisana.

Przeor uważnie nadstawił ucha.
— Słuchaj.
— Słucham.
— Cepy bijąc zboże, same się zbijają — rzekł Gorenflot.
— Cudowny! cudowny!... — zawołał przeor.
Obecni, podzielając zapal Józefa Faulon powtarzali: cudowny! cudowny!
— A teraz mój ojcze, czy mogę wyjść?... — zapytał Gorenflot.
— Idź, idź mój synu — zawołał wielebny opat, a chodź drogami pana.
Gorenflot kazał osiodłać Panurga, wsiadł na niego z pomocą mnichów i wyjechał z klasztoru, około siódmej wieczorem.
Było to tego samego dnia, kiedy Saint-Luc powrócił z Meridor.
Wiadomości przywiezione z Anjou poruszały Paryżem.
Gorenflot przebywszy ulicę świętego Stefana, chciał się udać na prawo przez ulicę świętego Jakóba, gdy nagie Panurgus wzdrygnął się, silna dłoń przytrzymała go.
— Kto tam?... — zawołał strwożony Gorenfiot.
— Przyjaciel — odparł głos, który zdawał się znanym Gorenflotowi.