Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1283

Ta strona została przepisana.

— To pan de Bussy — rzekł głos ponury — głupiec, nie chciałem temu wierzyć, prawdziwie piękny przyjaciel!
Bussy przygryzł usta i obmyślał środki obrony gdy do rozprawy przyjdzie.
— Wiedząc — mówił ten sam głos, że nie ma wielkiego łowczego, że samą zostawił żonę, że jejmość może się lękać, przyszedł ją rozweselać. Wyborny przyjaciel, powtarzam, pan de Bussy!
— A! to ty panie de Monsoreau — rzekł Bussy. Zrzuć maskę, już wiem z kim będę miał sprawę.
— Zgadzam się — odparł z gniewem wielki łowczy.
I zdala od siebie rzucił maskę.
Dyana krzyknęła.
Hrabia był blady jak trup, a uśmiech miał potępieńca.
— Skończmy panie — rzekł Bussy — nie lubię scen krzykliwych, dobre to było dla bohaterów Homera, którzy byli półbogami, rozprawiać przed potyczką; ja gestem człowiekiem tylko a człowiekiem odważnym. Uderzaj na mnie, albo pozwól mi odejść.
Monsoreau odpowiedział śmiechem, na któ-