Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/220

Ta strona została przepisana.

niec, gdy był od nas o dziesięć kroków, żadnej już nie miałam wątpliwości.
Lękałam się teraz równie pomocy, jak niebezpieczeństwa.
Milczałam przytulona do okna, tak że nie mógł mię widzieć.
Przybywszy pod mur, przywiązał łódź do pierścienia i ujrzałam w oknie głowę jego.
Nie mogłam się wstrzymać, i krzyknęłam.
— A! przebaczenia — mówił hrabia dc Monsoreau — sądziłem, że pani mię oczekujesz.
— Prawda, oczekiwałam, ale nie myślałam, że to pan przyjdziesz.
Gorzki uśmiech przebiegł po ustach hrabiego.
— Któż, oprócz mnie i ojca czuwa nad całością honoru Dyany de Meridor?
— Mówiłeś pan w liście, ze przybywasz w imieniu ojca mojego.
— Tak pani i wiedząc, że będziesz powątpiewała, oto jego lisi własnoręczny.
I podał mi pismo.
Nie zapalałyśmy świec, aby lepiej widzieć w ciemności, dlatego przeszłam do mego pokoju i schylona nad kominem, wyczytałam te wyrazy.