Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/334

Ta strona została przepisana.

teraz wszystko widzę jak na dłoni. We względzie wiary mało mają, ufności w moim synku Henryku III-im, tem pewniej, że i par do Mayenne tu się wcisnął.
Panowie Gwizyusze w państwie, chcą mały uformować naród, nad którym panowania pragną; Henryk wielki jako żołnierz, weźmie wojsko; gruby Mayenne opanuje mieszczan, a kardynał kościół; tak więc nie długo czekając, mój synek spostrzeże, że ma tylko skaplerz, a z nim mogą go do jakiego klasztoru wpakować.
Ale cóż u licha zrobią z księciem Andegaweńskim?
— Bracie Gorenflot — zawołał mnich, który poprzednio wielkiego łowczego i pana La Hurière przywoływał.
Czy zajęty myślami, któreśmy poprzednio objawiali, czy nieprzyzwyczajony do nazwiska i sukni kwestarza, Chicot nic nie odpowiedział.
— Bracie Gorenflot — powtórzył mały mniszek głosem tak piskliwym, że Chicot aż zadrżał.
— To jakiś cieniutki głosek — pomruknął — miałybyż tutaj i dzieci się znajdować?
— Bracie Gorenflot — zawołał znowu głosek piskliwy — czy cię tu niema?
— Przecież brat Gorenflot, to ja — rzekł do siebie Chicot — odezwijmy się. Jestem, je-