Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/412

Ta strona została przepisana.

ciszej — zapomniałem w mojej boleści, że mam broń, której dotąd nie używałem. Tak, panie de Bussy, będę ci towarzyszył.
— Ja, panie baronie, radzę ci cierpliwość, spokojność i godność, tak konieczne chrześciańskiemu panu. Bóg, dla szlachetnych serc, rozliczne chowa nagrody a nie wiem, jaką dla ciebie zachował; proszę cię także, abyś po tej chwili, gdy doznasz pociechy, nie liczył mię pomiędzy swoich nieprzyjaciół, bo nigdy na to zasłużyćbym nie chciał. Jutro, panie baronie, jeżeli twoja łaska, o świcie, puścimy się w drogę, czem prędzej bowiem, tem lepiej.
— Chętnie — odrzekł stary pan, wzruszony pomimowolnie słodkim wyrazem, z jakim przemawia! Bussy — tymczasem wróg, czy przyjaciel, jesteś moim gościem i winienem ci wskazać twój apartament.
I wziąwszy ze stołu srebrny lichtarz o trzech ramionach, krokiem ciężkim prowadził Bussego po schodach zamkowych.
Psy chciały iść za nim, wstrzymał je jednem skinieniem.
Służący ze światłem szli za Bussym w milczeniu.
Przybywszy na próg pokoju sobie przezna-