Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/116

Ta strona została przepisana.

szkającéj w Saint-Mandé; i jak wiosna nadeszła, zaprosił mnie abym z nim na obiad do niéj pojechał. Długo się tym zaprosinom opierałem, bo towarzystwo kobiét było mi nieznośném, od czasu mojéj londyńskiéj przygody: jednakże zwyciężony prośbami jego, przyjąłem wreszcie zaproszenie. Umówiliśmy się że pojedzie. naprzód i zapowie bytność moją nazajutrz.
— HPojechał we Czwartek.
— HNazajutrz był to właśnie Piątek; wziąłem remizę i udałem się do Saint-Mandé. — Przyjechałem na godzinę przed obiadem, stary mój sąsiad przedstawił mi swoją córkę najdowcipniejszą, najprzyjemniejszą ze wszystkich kobiét, jakie kiedykolwiek widziałem.
— Usiedliśmy do stołu, umieszczony byłem naprzeciwko gospodyni domu; pan wiesz co to jest obiad wiejski; gdy przed dzwonkiem zwołującym do obiadowania, przechadzało się z godzinę po świeżem powietrzu; przy piérwszym daniu słychać tylko brzęk łyżek, poczém brzęk widelcy i nożów wyręcza go. Tego dnia zamiast brzęku srebra, powiedzié można, iż usłyszanoby bieg muchy. W tém nagle jeden zgości wykrzyknął: