Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/119

Ta strona została przepisana.

kiem usposobieniu, że zawsze miałem górę nad nią, a opuszczając ją z mnóstwem nagadanych jéj grzeczności, uważałem po jéj uśmiechu, żem sobie z niéj śmiertelnie nieprzyjaciołkę zrobił.
— „Wieczór wróciłem z moim sąsiadem, graczem w szachy, do Paryża, gdzie miał ważne i pilne interesa; całą drogę mówił mi o swojéj córce. Tym razem, nie będąc zajęty żadnym fatalnym prognostykiem, słuchałem go z największą uwagą. Opowiadał mi jak wydał za mąż ukochaną swoją Karolinę, było to imię téj ślicznéj kobiéty, za człowieka którego więcéj szacowała niż kochała, a który ze swojéj strony czynił ją szczęśliwą, w sposobie jak przez świat szczęście uważane bywa. Zresztą, mówił, że jeżeli szczęście jest w niezależności, Karolinie nic do żądania nie zostawało. Żadna kobiéta nie jest mniéj jak ona nie zależną, bo mąż jéj podróżuje i na dwanaście miesięcy w roku, przez dziesięć bywał nieobecnym. Wszystko to zajmowało mnie bardzo, chociaż nieumiałem zdać sobie sprawy, dla czego, nie uważałem bowiem w téj kobiecie dotyd, nic więcéj, jak że była naju-