Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/122

Ta strona została przepisana.

go zwierza i każde w drogę, ma się rozumieć inną pojechał; ja co byłem najlepszym jeźdźcem, biegłem za temi paniami śmiejącemi się jak waryatki i wołającemi na mnie o ratunek.
— „Ale bo panie, ja bardzo źle na koniu jeżdżę, powiadała mi moja piękna gosposia i to szkaradne zwierzę może mnie zrzucić na ziemię. Pan jesteś odpowiedzialny za mnie.
— „Tak pani, zgoda, odrzekłem, nie obawiaj się pani niczego.
— „Uchwyciłem cugle dwóch moich towarzyszek, i stępo jechaliśmy, a dopiéro znalazłszy w lesie drogę równą i dość szeroką, pozwoliłem im jakiś czas galopować, chociaż to niebardzo było łatwe z lakierni szkapami. Co do papy, który jechał na koniku podobnym trochę do dzika, ten sobie spokojnie truchcikiem zdążał za nami. Wreszcie po wielu razach zadanych gałęzią cierniową, i gdy ja wyprzedziłem kobiéty, bo mój koń dostawszy mocne ostrogi raczył sobie dawną waleczność przypomnieć, dopiéro konie naszych amazonek zaczęły galopować, ale takim galopem co to przypomina statek miotany wzburzonemi bałwanami, a do zniesienia