Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/124

Ta strona została przepisana.

by można, żem nie na koniu, ale na miechu jechał. Karolina nikła w tumanie kurzawy; jednakże już miałem ją doścignąć, gdy jéj koń czując się gonionym, zaczął cwałować, tak mocno, że gdyby wszystkie najmowane konie pozwalały sobie podobnego biegu, w kilkanaście dni właściciele ich, nie mieliby już czego wypożyczać. Biédna kobiéta wołała ratunku, ale tak była przestraszona, że głos jéj ledwie mnie dochodził. Jeszcze byłem o dziesięć od niéj kroków, gdy w tém widzę, że koń jéj wiąże się i upada z nią na ziemię.
Koń podniósł się, zawrócił, i spokojnie pobiegł do domu. Ja nadto zajęty byłem Karoliną, aby mi na myśl przyszło zatrzymać go. Przybyliśmy do niéj wraz z jéj przyjaciółką. Co do jéj ojca używającego spokojnie powolnéj przejażdżki, ten jeszcze nie dojechał do zakrętu drogi.
— „Zeskoczyłem z konia, drżący z bojaźni, czy biedna kobiéta nie skaleczyła się. Zbliżywszy się do niéj ujrzałem kroplę krwi która jak rubin ukazała mi się na jéj czole: ukląkłem przy niéj wziąłem jéj rękę, wypytując się z czułością czy się nie zraniła. Była bardzo blada, ale szczęściem że wszystką złe i cała przygoda skoń-