Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/234

Ta strona została przepisana.

Machinalnie poszła tą drogą którą już przybyła: dochodząc do bramy Maillet, postrzegła odźwiernego kraty, i zbliżyła się do niego blada jakby zaraz umrzeć miała.
— Panie, wymówiła, odpoczywając za każdem słowem, bo serce jéj się rozdzierało, i ledwie głos wydobyć mogła, panie, nie wiesz, czy kto się nie zabił dzisiaj, i czy tu go nie przynieśli?
— Nie wiem pani, odrzekł odźwierny, bo wychodziłem rano i dopiero wracam; moja żona będzie mogła pani powiedzéeć o tém, lecz zdaje mi się że także wychodziła.
I dla zapewnienia się, poczciwy człowiek; wszedł na chwilę do siebie i powrócił mówiąc: że istotnie jego żony nie ma.
— Powiedz no Janie, zawołał na drugiego w bluzie, nie wiesz czy zabił się kto dzisiejszéj nocy w lesie?
— Kto się o to pyta?
— Pani.
— Ah, doprawdy, rzeki człowiek w bluzie podnosząc się i przystępując do Ludwiki, zdaje mi się, że Piotr mówił mi iż podobno dzisiaj rano jakiś młody człowiek zastrzelił się, czy tak?