Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/237

Ta strona została przepisana.

— Że dawał jeszcze znaki życia, kazałem go przenieść do zakładu Beaujou.
— Czy żył jeszcze?
— Tak jest pani, żył. Doktór przywołany, powiedział: że nadziei żadnéj nie ma dla niego? lecz że zaród życia nie zewszystkiem w nim wygasł.
— I ja będę mogła wejść do zakładu?
— Możesz pani.
— 1 będę go mogła widzieć?
— Możesz pani widziéć.
— AH! jakiż pan dobry jesteś.
I Ludwika dziękowała komisarzowi, że jéj otwierał drzwi do zakładu, do którego każdy mógł wchodzić. Napisał jéj na kartce wolne przejście, pokazał drogę, i biedna wdowa wyszła błogosławiąc go; parę tylko kroków przeszła, od kommissarza do szpitala Beaujou, gdzie ją bez żadnéj trudności wpuszczono.
— Panie! rzekła do dozorującego, wpadając na salę którą jéj pokazano, panie! mieli tu przynieść dziś rano umierającego człowieka, znalezionego w lesie Bulońskim.
— Tak jest, pani.
— Gdzież on jest, w imię Boga!