Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/171

Ta strona została przepisana.


Czasem tylko w pogoni zaciekłe ogary,
Wpadłszy niebacznie między bagna, mchy i jary,
       560 Wnętrznej ich okropności rażone widokiem
Uciekają, skowycząc, z obłąkanym wzrokiem;
I długo potem ręką pana już głaskane,
Drżą jeszcze u nóg jego strachem opętane.
Te puszcz stołeczne, ludziom nieznane tajniki
       565 W języku swoim strzelcy zowią: „Mateczniki!“

Głupi niedźwiedziu! gdybyś w mateczniku siedział,
Nigdyby się o tobie Wojski nie dowiedział.
Ale czyli pasieki zwabiła cię wonność,
Czy uczułeś do owsa dojrzałego skłonność:
       570 Wyszedłeś na brzeg puszczy, gdzie się las przerzedził,
I tam zaraz leśniczy bytność twą wyśledził,
I zaraz obsaczniki,[1] chytre nasłał szpiegi,
By poznać, gdzie popasasz i gdzie masz noclegi.
Teraz Wojski z obławą, już od matecznika
       575 Postawiwszy szeregi, odwrót ci zamyka.

Tadeusz się dowiedział, że niemało czasu
Już przeszło, jak ogary wpadły w otchłań lasu.
Cicho. — Próżno myśliwi natężają ucha;[2]
Próżno, jak najciekawszej mowy, każdy słucha
       580 Milczenia, długo w miejscu nieruchomy czeka:
Tylko muzyka puszczy gra do nich zdaleka.
Psy nurtują po puszczy jak pod morzem nurki,
A strzelcy, obróciwszy do lasu dwururki,
Patrzą Wojskiego: ukląkł, ziemię uchem pyta;

    wyraźnie zaznaczył: „NB Niektóre miejsca w pieśni IV są pióra Stefana Witwickiego“.

  1. obsacznik = przy polowaniu z nagonką osacznik wpędza zwierza w zasadzkę.
  2. ww. 578—590. przerobione z opisu Witwickiego, obacz wyżej.