Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.
—   130   —

— Ze słów twoich wynika wszakże, iż będziesz zarazem i przyjaciółką księżny?...
— Niezawodnie!... Czyż ci to przeszkadza?...
— Nie — odrzekła La Valliere zamyślona, gdyż ta cyniczna otwartość wydawała się jej obrazą godności kobiety i przyjaźni.
— To dobrze, bo w przeciwnym razie byłabyś bardzo nierozsądną.
— A więc będziesz mi pomagała?...
— Z zupełnem poświęceniem się, a nadewszystko, jeżeli i ty zechcesz mi dopomagać.
— Mówisz, jakbyś nie znała mego serca — podchwyciła La Valliere, patrząc z zadziwieniem na Montalais.
— O!... moja kochana Ludwiko, od czasu, jak jesteśmy u dworu, bardzośmy się obie zmieniły.
— Jakto?...
— Rzecz bardzo prosta. Czyż byłaś w Blois drugą królową Francji?...
La Valliere zaczęła płakać. Montalais spojrzała na nią szczególnym wzrokiem i rzekła zcicha:
— Biedna dziewczyna.
Potem, niby poprawiając się:
— Biedny król!... — rzekła.
I, pocałowawszy Ludwikę, wróciła do swego pokoju, gdzie na nią czekał Malicorne.