Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.
—   144   —

Karol II-gi otworzył okno, a przechylając się, zawołał: książę!... książę de Buckingham, mój kochany Buckingham, chodź tu, chodź prędko.
Książę pośpieszył, lecz, spostrzegłszy pannę Stewart, zatrzymał się na progu.
— No, chodźże — rzekł król — i zamykaj drzwi.
Książę był posłuszny, a widząc króla tak wesołego, zbliżył się doń z uśmiechem.
— I cóż, mój książę, jakże się ma twój Francuz?
— Smutny i zgnębiony.
— Czy on wie cośkolwiek...
— Powiedziałem mu wszystko.
— Jakto, powiedziałeś mu, że La Valliere go oszukuje?
— Bez osłonek.
— I cóż on na to?
— Skoczył tak, jakby miał cieśninę przeskoczyć.
— Chciał odjeżdżać?... — zawołał król.
— Przez chwilę mniemałem, że żadna moc ludzka nie zdoła go powstrzymać, ale oczy Miss Mary Graffton były na niego zwrócone, więc zostanie.
— Otóż mylisz się, Buckinghamie — rzekł król, zanosząc się od śmiechu. — Takie to już przeznaczenie tego nieszczęśliwego...
— Co za przeznaczenie?
— Bragelonne jedzie za godzinę do Paryża.
Buckingham zadrżał. Mis Mary patrzyła ze zdziwieniem.
— Ależ Wasza Królewska Mość wie — rzekł Buckingham — że to jest niepodobieństwem.
— Masz — i podał mu list. — Przeczytaj i odpowiedz, cobyś uczynił na mojem miejscu.
Buckingham wziął list księżny i czytał zwolna te słowa, drżąc ze wzruszenia.

„Dla mnie, dla ciebie, dla honoru i zbawienia wszystkich nas, odeślij natychmiast pana de Bragelonne do Francji.

Przywiązana siostra,
Henrjetta.