Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.
—   204   —

— Za taką sumę można nabyć bardzo piękną potwarz — rzekł Fouquet. — Ale już wiem, o co chodzi.
I Fouquet zaśmiał się z całej duszy.
— Tem lepiej — rzekł Aramis, cokolwiek uspokojony.
— Przypominam sobie te trzynaście miljonów, tak, tak, to będzie to samo!
— Bardzo się z tego cieszę; cóż to takiego?
— Wyobraź sobie, mój kochany, że signor Mazarini (Panie świeć nad jego duszą) zyskał te trzynaście miljonów w procesie o jakieś dobra w Valteline i wpakował to na rejestr dochodów, a przysławszy mi je, odebrał znowu na koszta wojenne.
— Bardzo dobrze, przeznaczenie więc ich jest udowodnione.
— Niezupełnie, gdyż kardynał nie kazał odpisać, że je wziął, tylko zapisane są, że mi je oddał; ale przysłał mi pokwitowanie.
— A więc masz to pokwitowanie?
— Naturalnie!... — rzekł Fouquet, idąc do ogromnego hebanowego kantorka, wysadzonego zlotem i perłową masą.
— Podziwiam w tobie — wyrzekł uradowany Aramis — najprzód pamięć, potem zimną krew i porządek, panujący w twoich interesach, w tobie, co jesteś poetą w całem znaczeniu tego wyrazu.
— Tak, powodem tego porządku jest lenistwo, bo tym sposobem unikam długiego szukania. Dlatego wiem, że pokwitowanie to jest w trzeciej szufladzie pod literą M. a otwierając tę szufladę, zaraz je znajdę, i nawet w nocy bez światła znalazłbym.
Nadintendent zaglądał do szuflady, lecz nie znalazł poszukiwanego papieru.
— Pamięć cię omyliła, mój panie — rzekł Aramis — szukaj w innej plice.
Fouquet raz jeszcze napróżno przeszukał i zbladł.
— Nie upieraj się przy tej szufladzie, może jest gdzieindziej szukaj.