Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXXV.
BRULJON PANA COLBERT.

Vanel był bardzo wzruszony.
Postąpił aż na środek gabinetu, kłaniając się wszystkim i wszystkiemu.
— Przychodzę... — rzekł.
Fouquet kiwnął głową.
— Jesteś punktualny, panie Vanel!... — odrzekł.
— Zdaje mi się, Jaśnie wielmożny panie, że w interesach punktualność jest cnotą.
— Tak, panie!
— Przepraszam — rzekł Aramis, wskazując palcem Vanela, a zwracając mowę do Fouqueta, — przepraszam. Nie jestże to ten pan, co chce kupić twój urząd?
— To ja — odpowiedział Vanel, zdziwiony tonem najwyższej dumy, jakim Aramis uczynił to zapytanie. — Ale jakże mam nazywać tego, który zrobił mi zaszczyt...
— Nazywaj mnie pan jaśnie wielmożnym — odrzekł sucho Aramis.
Vanel skłonił się.
— Porzućmy, panowie, te ceremonje — wyrzekł Fouquet — a przystąpmy do interesu.
— Jaśnie wielmożny pan widzi — rzekł Vanel — że czekam jego rozkazu.
— Przeciwnie, to ja oczekuję — odpowiedział Fouquet.