Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/288

Ta strona została uwierzytelniona.
—   288   —

jeżeli masz złośliwą chęć wyciągnąć ze mnie małe tajemnice mego zarządu.
— O! nie, mylisz się, kochany panie Baisemeaux, ja nie o twoich małych tajemnicach zarządu chcą wiedzieć, ale o tajemnicach twojego sumienia.
— Dobrze, niech i tak będzie co do sumienia, kochany panie d‘Herblay. Ale chciejże być trochę względny na moje nadzwyczajne położenie!
— Nie jest ono bynajmniej nadzwyczajnem, mój kochany panie — mówił nieugięty Aramis — jeżeli jesteś przyjęty do towarzystwa, ale jest bardzo naturalne, jeżeli, wolny od innych zobowiązań, nie masz innej, niż przed królem odpowiedzialności.
— A więc, panie! a więc nie... nikomu nie jestem posłusznym, tylko królowi. Komuż, mój Boże, chcesz, aby szlachcic francuski był posłusznym, jeżeli nie królowi?
Aramis nie poruszył się, ale swoim słodkim głosem:
— Bardzo jest miło — rzekł — dla szlachcica francuskiego, dla prałata francuskiego, słyszeć tak szczerze wyrażającego się człowieka twoich zasług, kochany panie de Baisemeaux, i, słysząc ciebie, nie wierzyć więcej nikomu tylko tobie.
— Czyś wątpił o tem, panie?
— Nie wątpię bynajmniej — rzekł surowo Aramis — ażeby człowiek tak, jak ty, panie, nie służył wiernie panom, których sam nadał sobie dobrowolnie.
— Panie d‘Herblay, zapewne żartujesz?
— Ja to pojmuję, bo daleko trudniejszem jest położenie mieć wielu panów, niż mieć jednego, ale sobie samemu przypisz ten kłopot, ja bowiem nie jestem tego przyczyną.
— Nie, zapewne — odpowiedział biedny gubernator, więcej niż kiedy zakłopotany. — Ale cóż robisz pan, wstajesz?
— Odjeżdżam.
— Ale, jakże to dziwnie postępujesz ze mną, Ekscelencjo.
— Panie Baisemeaux: Powiedziano mi tam, skąd przybywam: „Gubernator, albo dowódca wpuści, jeżeli tego będzie potrzeba, na żądanie więźnia, spowiednika należącego do