Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.
—   10   —

tronie, a którego wola Boga używszy za narzędzie ręki ludzkiej, strąci go na zawsze.
— Pojmuję!... — rzekł książę — ale nie przeleję krwi mego brata?
— Jesteś samowładnym panem jego losu.
— I tajemnic, których używano przeciw mnie...
— Możesz użyć ich przeciwko niemu!... Cóż on robił, aby je ukryć? Oto ciebie ukrywał? ty żyjący portret jego samego, zdradziłbyś spisek Mazariniego i Anny Austriackiej. Ty, mości książę, też same masz powody ukryć tego, który podobny jest do ciebie, w więzieniu, gdy ty zasiądziesz na tronie.
— Powtarzam to, com ci książę już raz powiedział: Któż go strzedz będzie?
— Ten, kto ciebie strzegł.
— Znając tę tajemnicę, użyłeś jej pan na moją korzyść, któż ją zna jeszcze?
— Królowa-matka i pani de Chevreuse.
— A cóż one uczynią?
— Nic, jeżeli zechcesz.
— Jakto?
— Jakże cię poznają, jeżeli będziesz tak postępował, aby cię nie poznano!
— Prawda. Ale zachodzą większe jeszcze trudności.
— Jakie, książę?
— Brat mój żonaty, a przecież ja nie mogę wziąć żony mego brata.
— Ja się postaram, że Hiszpanja zezwoli na oddalenie żony, jest to bowiem interes twojej nowej polityki i moralności ludzkiej. Wszystko, co tylko jest prawdziwie szlachetnego i użytecznego na świecie, znajdzie nagrodę.
— Król uwięziony będzie mówił.
— Do kogóż będzie mówił? do murów?
— Skażę na wygnanie byłego króla — rzekł Filip — to będzie więcej ludzkiem.
— Wola króla rozstrzyga — odpowiedział Aramis. — A teraz czy dobrze obmyśliłem wszystko? I czy, podług życzeń