Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.
—   148   —

D‘Artagnan pomyślał wtedy o zleceniu biednego Raula, o tym desperackim liście, przeznaczonym dla kobiety, której życia upływa w oczekiwaniu, a ponieważ lubił filozofować, postanowił zatem skorzystać z nieobecności króla i rozmówić się z panną de La Valliere. Przyszło mu to z łatwością; podczas polowania królewskiego piękna Ludwika spacerowała w towarzystwie kilku dam dworskich w jednej z galeryj pałacu; tam właśnie, gdzie nasz kapitan muszkieterów miał interesy służbowe. D‘Artagnan nie wątpił, że, skoro tylko będzie mógł zacząć rozmowę o Raulu, Ludwika nie omieszka powiedzieć czegoś takiego, co mu pozwoli napisać list przyjemny do biednego wygnańca, a w takim stanie umysłu, w jakim znajdował się Raul, jakakolwiek nadzieja lub słówko pociechy, stawały się promieniem słońca, zachętą do życia dwóch ludzi, tak drogich kapitanowi.
Faworyta królewska, pomimo rzekomego odosobnienia, odbierała hołdy jak sama królowa, a może nawet więcej niż królowa, odbierała hołdy, z których ongi bratowa Ludwika XIV-go była tak dumną, wtedy kiedy wszystkie spojrzenia króla były dla niej tylko, a tem samem i oczy dworzan jeno do niej się zwracały. D‘Artagnan nie był wcale nadskakującym — a jednak miał wielki mir u kobiet; odznaczał się rycerska i poważną grzecznością, a sława nieustraszonej odwagi jednała mu przyjaźń mężczyzn i uwielbienie kobiet. To też skoro się tylko ukazał, wszystkie damy honorowe otoczyły go i zasypały zapytaniami.
Gdzie był? Co się z nim działo?
Dlaczego nie widziano go na pysznym rumaku, harcującego pod balkonem królewskim?
Odpowiedział, że przybywa z kraju pomarańcz.
Damy zaśmiały się chórem.
W owym czasie wszyscy podróżowali, a jednak podróż stumilowa stanowiła czasem o śmierci i życiu.
— Z kraju pomarańcz?... — zawołała panna Tonnay-Charente. — Z Hiszpanji?
— Oho!... — odparł muszkieter.