Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/349

Ta strona została przepisana.
Lizeta.

Ha, więc w miękkiém szerokiém krześle lepiej noc przedrzémać, niż brnąć i błądzić po śniegu.

Fabricio.

Przeklęta burza! (rzucając tłómoczek po lewej stronie) Żebym choć już był za granicą. Przeklęta burza i taka karczma z nią razem!

Lizeta.

Zkądże Pan Bóg prowadzi?

Fabricio.

Z Bolonii, z Bolonii.

Lizeta.

Zapewne pana żona?

Rozyna.

O nie, nie, nie żona.

Fabricio.

Rozyno! ciszej!

Lizeta (na stronie).

Rozyna, nie żona.

Rozyna.

Milczeć nie będę.....

Fabricio.

Paroksyzm, widzę, nadchodzi.

TRIO.
Rozyna.

Już się groźby twej nie boję,
Powiem wszystkim sprawy twoje.

Fabricio.

Dobrze, dobrze, serce moje,
Powiedz wszystkim co ja broję.

Rozyna.

Będę żale moje głosić.