Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/373

Ta strona została przepisana.
Antonio (wstając).

Już mnie słyszy, już mnie czeka,
Chodźmy śmiało, czas ucieka.
Ukoj, serce, drżenie twoje,
Z drugiém sercem ciebie spoję.

(między zwrótkami słychać chrapanie Bombala)
Antonio (zbliżając się).

Pst, pst.

Fabricio.

Pst, pst.

Antonio (zbliżając się).

Zbliż się do mnie, zbliż kochanie,
Stałych uczuć weź wyznanie,
Z ust kochanka weź ustami,
Noc nam sprzyja, szczęście z nami.




(Antonio zbliża się, lewa ręka naprzód. Fabricio ku niemu, chwyta go lewą ręką, za rękę, a prawą uderza kijem po plecach, odskakuje zaraz w tył i machając ciągle, cofa się aż we drzwi mówiąc:
Fabricio.

Masz znak! — Złodziej! Złodziej! (czas jakiś milczenie)

Rozyna (cichym głosem).

Co się stało?

Antonio.

Nic dobrego — ale to mniejsza! — wróci z ludźmi. Kto z dwóch, łatwo pozna. Czy ucieknę teraz czy mnie wyprowadzą — zawsze tu nie zostanę — co tu robić? Ha! dobrze! Bądź spokojna. (biegnie do Bombala, daje mu mocny policzek i prędko wraca na swoje miejsce)