Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/108

Ta strona została przepisana.

dła. Oficerowie mało zwracają uwagi na okulbaczenie. W Wojsku Polskiém w 1812 r. było nie dobre. Niemniéj ważną jest rzeczą okucie. Im więcéj koń strudzony tém lepszego wymaga okucia. Im słabszy, tém łatwiéj się ślizga, tém ciężéj upada. Widziałem konie Grenadyerów Konnych Gwardyi Cesarskiéj, karmione lepiéj i więcéj szanowane niż konie jazdy liniowej, które padłszy, jakby piorunem uderzone, już więcéj nie wstały. Podkowy z hufnalami powinnyby mieć swój osobny wóz, zawsze być pod ręką. Prócz tego każdy żołnierz jedną podkowę w torbie trzeba aby zawsze miał. Każdy powinien umieć przymocować podkowę. W czasie pokoju byłoby bardzo łatwo pomnożyć liczbę, nie mówię dobrych kowali, ale umiejących w potrzebie róg wybrać i podkowę przybić. Doświadczaliśmy jaki był zawsze ścisk przed miejscowemi równie jak i wojskowemi kuźniami. Złotem trzeba było czasem opłacić podkowę, która na prędce sklejona, na prędce przybita długo trwać nie mogła, a zwłaszcza wtenczas, kiedy była najpotrzebniejszą, bo na kamienistéj albo grudzistéj drodze. Parę dni przed bitwą pod Hanau jestem posłany do Jenerała Bertrand. Dojeżdżam do ariergardy, do ostatnich jéj tyralierów, nikt o nim nic nie wié. Znaleść go nie mogę. Nareszcie po całodziennéj gonitwie za lada białym dymem, wracam na kulawéj klaczy; — podkowę zgubiła. Niedość okuć nie mogą aż w Frankfurcie. Róg obłamany kowal zagważdża. W kilka tygodni późniéj, wychodząc z Moguncyi, musiałem tą klacz, ową szpakowatą chimeryczkę, ale zresztą bardzo dobrą, zostawić w opiece oficera Polaka będącego przy sztabie