Gdy winogrona rumienić się poczną,
Niż była ścieżka, po której samotni,
Wódz i ja za nim, poczęliśmy piąć się,
Kiedy nas duchów opuściła rzesza.
Wejść do Sanleo, spuścić się do Noli,
Na Bismantowy szczyt wdrapać się można
Przy nóg pomocy;[1] lecz tu lecieć trzeba:
Lecieć, powiadam, skrzydłami chyżemi,
Piórem gorącej żądzy, wślad za wodzem,
Co mi dodawał światła i nadzieji.
Szliśmy więc w górę rozpadliną skały,
Która nam boki gniotła brzegi swemi,
A grunt pod nami nóg i rąk wymagał.
Gdyśmy stanęli przy ostatnim krańcu
Urwiska tego, na odkrytem błoniu,
Mistrzu mój, rzekłem, jaką pójdziem drogą?
A on mi na to: „Ani kroku na dół,
Aż doświadczony przewodnik się zjawi.“
Szczyt był wysoki nad wzroku potęgę,
A boki stromsze daleko niż linja
Środkiem kompasu od centra idąca.
Byłem znużony i wołać począłem:
Ojcze mój słodki, obróć się i uważ,
Że sam zostanę, jeśli się nie wstrzymasz.
— „Synu mój, odrzekł, ciągnij się aż tutaj,“
- ↑ Sanleo — miasto położone na wysokiej górze w księstwie Urbino; Noli — port leżący między stromemi górami w okręgu Genueńskim; Bismantowa bardzo wysoka i stroma góra w Lombardji, w okolicach Reggio.