„Niechaj, ktokolwiek o me imie spyta,
Wie żem jest Lia, a ręce me piękne
Zwracam dokoła, wijąc wieniec sobie:
Tu się ozdabiam, abym sobie samej
Przed mem zwierciadłem podobać się mogła.
Lecz siostra Rachel od swojego nigdy
Ani odchodzi, i dzień cały siedzi:
Piękne swe oczy zawsze widzieć żąda,
Jak ja rękami zdobić siebie pragnę.
Tak ją patrzanie, mnie czyn zaspakaja.[1]“
W blasku przedświtu, który dla wędrowców
Tem wdzięczniej wschodzi, im bliżej od domu,
Wracając z drogi, gospodą stanęli,
Zewsząd już nocy ciemności pierzchnęły
I sen mój z niemi; więc powstałem rączo,
Widząc że wielcy już powstali Mistrze.
— „Słodki ten owoc, którego śmiertelni
Po tylu drzewach usilnie szukają,
Dziś głodu twego zaspokoi żądzę.[2]“
Te były słowa, któremi Wirgili
Przemówił do mnie; a dar żaden nigdy
Nie mógł mi równej przyjemności sprawić.
Przeto się we mnie tak wzmagała żądza
Stanąć u szczytu, że za każdym krokiem
Czułem jak skrzydła rosły mi do lotu.
Jak tylko całe przebiegliśmy schody
I na najwyższym stanęli już stopniu,
Wirgili, we mnie wzrok utkwiwszy, rzecze:
Strona:PL Alighieri Boska komedja 510.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.