Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie paznokciem podrapie, albo gdzie pluskwę znajdzie i strąci ją na podłogę.
Razura — maleńka, ciasna, obskórna. Ściany z desek, oklejone tapetami, przypominającymi wyblakłą koszulę dorożkarza. Między parą zamglonych, łzawiących okien — cienkie, skrzypiące drzwi, nad nimi pozieleniały od wilgoci dzwonek, który sam przez się bez żadnej zewnętrznej przyczyny drga i dźwięczy chorobliwie. A jeśli kto spojrzy w lustro, wiszące na jednej ze ścian, to twarz jego odbije się powykrzywiana na wszystkie strony w najohydniejszy sposób. Przed tym lustrem strzygą i golą.
Na stoliku tym, tak samo niewyszorowanym i zatłuszczonym jak sam Makar Kuźmicz, znajduje się wszystko: grzebienie, nożyce, brzytwy, za kopiejkę fiksatuaru, za kopiejkę pudru i za kopiejkę mocno rozcieńczonej wody kolońskiej. I cała razura nie warta jest więcej, jak piętnaście kopiejek.
Nad drzwiami rozlega się skrzeczenie chorego dzwonka i do razury wchodzi starszy mężczyzna w kożuchu i filcowych butach. Głowa i szyja jego owinięte są w chustkę kobiecą.
Jest to Erast Jagodow, ojciec chrzestny Makara Kuźmicza. Służył kiedyś za stróża w konserwatorium, teraz mieszka koło Czerwonego Stawu i zajmuje się ślusarką.
— Dzień dobry, Makarku! — mówi do Makara Kuźmicza, zajętego sprzątaniem.
Całują się. Jagodow zdejmuje z głowy chustkę, robi znak krzyża i siada.
— Jakiż to kawał drogi — mówi — od Czerwonego Stawu do Kałuskiej Bramy, to nie żart!
— Jak się macie?
— Źle bracie, miałem gorączkę
— Co mówicie? Gorączkę?
— Gorączkę. Cały miesiąc leżałem, myślałem, że umrę. Przyjąłem nawet Sakramenty Święte. Teraz włosy mi wypadają. Doktor kazał mi ostrzyc się. Może, powiada, wyrosną nowe, mocne. Więc pomyślałem sobie, pójdę do Makara. Zamiast do kogo innego, to lepiej do krewniaka. I lepiej zrobi