Strona:PL Artur Oppman - Monologi.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.

Ta mu tedy powiada,
O oświadczynach dziada,
I znów śmiech ją napada.

Król się weźmie do kija:
— „Tać to jest kanalija,
Co mnie ze snu wybija?!..“

Uczynił kijem młyniec:
Kędy kropnie tam siniec,
Potem: — „Won na dziedziniec!

Ze schodów go zrucili —
Starmosili, nabili,
Potem jeszcze — wykpili.

Tak to się dziewka biała
Od wesela wyłgała,
Choć na dziada kiwała...

Miłości się wyparła,
Spokój dziada pożarła:
— „Bodaj ją kolka sparła!

Powlókł się dziad do wioski,
Dumając, pełen troski,
O zdradzie białogłowskiéj.

A tu już koniec pewny
Tej historyji rzewnéj —
O miłości królewnéj...