Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/133

Ta strona została skorygowana.

się na nim, opuściwszy zarośla, zastali już wielkie światło, przy którem łatwo nader im było płynąć z powrotem. Siedząc lub leżąc na skrzyżowanych kłodach, patrzyli teraz na niebo. Wielka-Niedźwiedzica i gwiazda polarna znajdowały się na tem samem miejscu, jak gdy są obserwowane z ziemi; również i inne konstelacye i droga mleczna zdawały się być zupełnie w tej samej pozycyi, pomimo przebytych 380 milionów mil, w tej chwili więc ogrom wszechświata przedstawił się im w całej swej niezmiernej przestrzeni.
Teraz spojrzawszy przed siebie, zauważyli coraz większą ilość błędnych ogników, niektóre z tych kul jaśniejących błądziły w powietrzu, zbliżając się do nich, inne spuszczały się aż do powierzchni wody, poczem szybko wznosiły się w powietrze i nikły w przestworzu, zawsze trzymając się linii prostej.
— Jakie to ładne! — zawołał Cortlandt, podczas gdy wszyscy trzej przyglądali się zjawisku; — trzeba przyznać, że jak na ciała powstające z wyziewów błotnistych, świetnie utrzymują się w powietrzu.
W tej chwili jedna z jaśniejących kul usiadła tuż obok tratwy na wodzie. Światło, jakie wydawała z siebie, błyszczało silniej, niż wszystkich innych spotykanych do tej chwili; miała blisko trzy stopy średnicy i widzieć ją można było zdaleka. Duża ryba zbliżyła się do niej, płynąc po powierzchni wody, zaledwie dotknąła się ognistej kuli, głośny plusk wody dał się słyszeć, ryba przewrócona, prawdopodobnie już nie żywa, popłynęła za kulą, jak gdyby przez nią ciągniona.
Chwilami po sześć lub więcej tych kul pokazywało