Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/290

Ta strona została skorygowana.

znów za żart, drogi aniele?“ Spróbował objąć ją, ale uwolniła się ruchem, który malował tyleż szacunku co grozy.
— Nie jestem już godna ciebie, Lucjanie, rzekła ze łzami w oczach. Błagam, pobłogosław mnie i przysięgnij że ufundujesz w szpitalu Bożego Ciała dwa łóżka... Modlitwy kościelne wyproszą przebaczenie tylko dla mnie jednej... Zanadto cię kochałam, jedyny mój. Wreszcie, powiedz mi, że byłeś ze mną szczęśliwy i że pomyślisz czasem o mnie... powiedz!
Lucjan odczuł tyle uroczystej szczerości w Esterze, że zamyślił się.
— Ty chcesz się zabić! rzekł wreszcie tonem, który zdradzał głęboką zadumę.
— Nie, drogi mój; ale dziś, widzisz, to śmierć kobiety czystej, niewinnej, kochającej, którą ty miałeś... lękam się iż zgryzota mnie zabije.
— Biedne dziecko, czekaj! rzekł Lucjan; podjąłem, od dwóch dni, wiele wysiłków, zdołałem dotrzeć do Klotyldy.
— Zawsze Klotylda! rzekła Estera z akcentem zdławionej wściekłości.
— Tak, odparł, porozumieliśmy się listownie... We wtorek rano jedzie, ale, na drodze do Włoch, mam się z nią widzieć w Fontainebleau.
— Ech! koniecznie ci więc trzeba tej deski!... krzyknęła biedna Estera. Słuchaj, gdybym miała siedem czy ośm miljonów, ożeniłbyś się ze mną?
— Dziecko, miałem ci powiedzieć, że, jeśli wszystko okaże się stracone, nie chcę już innej żony prócz ciebie.
Estera spuściła głowę, aby nie pokazać nagłej bladości i łez które otarła.
— Kochasz mnie?... rzekła do Lucjana z bólem. Więc to będzie moje błogosławieństwo. Nie zdradź się, wyjdź ukrytemi drzwiczkami i udaj że wchodzisz do salonu. Pocałuj mnie w czoło, rzekła...