Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

Przechadzać się sam na sam z Lucjanem za miastem byłoby postępkiem zupełnie niedwuznacznym: mniej już niebezpieczne byłoby zamknąć się z nim u siebie w domu. Gdyby Lucjan został po północy u pani de Bargeton sam, gadanoby o tem natychmiast nazajutrz. Tak więc, wewnątrz i zewnątrz, pani de Bargeton żyła ciągle na widowni. Te szczegóły malują całą prowincję: błędy są tam albo publiczne, albo niemożliwe.
Luiza, jak wszystkie kobiety porwane namiętnością a nie mające doświadczenia, ogarniała kolejno wszystkie trudności swego położenia; przerażały ją. Przestrach jej odbijał się wówczas w owych miłosnych dyskusjach, które pochłaniają najpiękniejsze godziny sam na sam. Pani de Bargeton nie miała majątku ziemskiego, dokądby mogła uwieźć swego kochanego poetę, jak czynią niekiedy kobiety, które, pod zręcznie ułożonym pozorem, zagrzebują się na jakiś czas na wsi. Znużona tem życiem ciągle na widowni, doprowadzona do ostateczności ową tyranją, której jarzmo nie równoważyło się ze słodyczami jakich kosztowała, myślała o Escarbas i zamierzała wybrać się tam do starego ojca, tak dały się jej we znaki te nędzne zapory.
Châtelet nie wierzył w tyle niewinności. Śledził godziny, w których Lucjan zjawiał się u pani de Bargeton i wkraczał w kilka chwil później, zawsze w towarzystwie pana de Chandour, człowieka najniedyskretniejszego w całem kółku. Wchodząc, puszczał go przodem, spodziewając się zawsze, iż przypadek pozwoli mu trafić na drażliwy moment. Rola jego i powodzenie planu były tem trudniejsze, iż sam musiał zostać neutralny, aby móc powodować aktorami planowanego dramatu. I tak, aby uśpić Lucjana dla którego udawał przyjaźń, oraz panią de Bargeton niepozbawioną przenikliwości, przybrał pozory człowieka, który się zaleca do Amelji. Aby sobie zapewnić lepszą służbę szpiegowską dokoła Luizy i Lucjana, zdołał, od kilku dni, wszcząć z panem de Chandour spór na temat zakochanej pary. Châtelet twierdził, iż pani de Bargeton żartuje sobie z Lucjana,