Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

W tej chwili wszedł Gentil, służący pani de Bargeton, wprowadzony przez ucznia z drukarni, i oddał Lucjanowi bilecik Luizy:
„Wiadomo ci zapewne, drogi Lucjanie, o wyniku pojedynku między panem de Chandour a moim mężem. Nie przyjmujemy dziś nikogo. Bądź rozsądny, nie pokazuj się, proszę cię o to w imię twego przywiązania dla mnie. Czy nie uważasz, że najlepszem zużyciem tego smutnego dnia będzie przyjść porozmawiać z twoją Beatryczą, której życie uległo, wskutek tego wypadku, zupełnej przemianie i która ma ci tysiąc rzeczy do opowiedzenia?“
— Szczęściem, rzekł Dawid, ślub mój naznaczony jest na pojutrze; będziesz miał pozór, aby mniej często pokazywać się u pani de Bargeton.
— Drogi Dawidzie, odparł Lucjan, Luiza prosi mnie abym ją odwiedził dziś jeszcze; sądzę, że trzeba być posłusznym, będzie wiedziała lepiej od nas, jak powinienem się zachować w obecnych okolicznościach.
— Wszystko zatem gotowe? spytała pani Chardon.
— Pójdźcie zobaczyć, wykrzyknął Dawid, szczęśliwy iż może pokazać przeobrażenie jakiego doznało mieszkanko na pierwszem piętrze, gdzie wszystko było świeże i nowe.
Oddychał tam ów luby duch, panujący w młodych małżeństwach, gdzie kwiat pomarańczowy i welon oblubienicy wieńczą zarazem i życie domowe, gdzie wiosna miłości odbija się w każdym sprzęcie, gdzie wszystko jest białe, czyste i kwitnące.
— Ewa będzie tu jak księżniczka, rzekła matka; ale ty musiałeś wydać za wiele pieniędzy, porobiłeś szeleństwa!
Dawid uśmiechnął się w milczeniu; pani Chardon dotknęła palcem tajemnej rany która sprawiała straszny ból biednemu kochankowi. W wykonaniu, obliczenia tak się rozrosły, że niepodobna było dokonać przybudówki nad oficyną. Teściowa zatem długo jeszcze nie mogła mieć mieszkania, w jakie pragnął ją wprowadzić. Szlachetne dusze doświadczają najwyższego bólu, gdy